czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 8

-Lilka ale dlaczego ty mnie tak ignorujesz?-zapytał kolejny raz-No chodź do mnie na tą lampkę wina i będziesz miała mnie z głowy. Ten jeden jedyny raz.
-Ja pierdole.-powiedziałam pod nosem i poprawiłam opadające na oczy włosy.
-Co powiedziałaś? Zgodziłaś się?-zapytał rozemocjonowany.
-Fuck you! Mam Cię dosyć!-wydarłam się i gwałtownie wstałam z plastikowego krzesełka.
-Ej no weź bo cała hala na nas patrzy.-powiedział łapiąc mnie za nadgarstek. Od razu się wyrwałam.
-Puszczaj!-znowu krzyknęłam-Nie patrzą na nas tylko na tych pacanów co grają na boisku. A teraz udawajmy, że nic się nie stało. Po meczu to załatwimy jak dorośli ludzie.-powiedziałam spokojniej zabierając aparat i odeszłam na drugą stronę boiska żeby móc złapać fajne ujęcia. Mecz się przeciągał. Była już prawie jedenasta wieczorem. Mimo tego kibice dzielnie zdzierali gardła dla swoich zawodników. Mi trochę się już godzina udziela ale praca to praca. Polacy właśnie miażdżyli w tie breaku Francuzów. Szkoda, że nie mogli ich miażdżyć w trzecim secie albo czwartym gdy mieli okazję. No ale to nasi siatkarze im wszystko można wybaczyć. Nareszcie im się udało. Tym samym umocnili swoją pozycję na pierwszym miejscu grupy B. Na ćwierćfinały mieli jechać do Danii. Nie wiem czy ja za nimi. To muszę ustalić jutro z Danielą. Uznałam, że już uda mi się jakoś wytrzymać z Tomkiem ten jeden mecz. Jeszcze tylko Niemcy stoją nam na drodze do ćwierćfinałów więc chyba nie powinno być to jakieś trudne zadanie. Chociaż dzisiaj udowodnili, że nie można chwalić dnia przed zachodem słońca. Francuzi postawili szczelny blok i już nasi chłopcy nie wiedzą co robić. Na szczęście mamy Jarosza, który potrafi nas wyciągnąć z każdej opresji.
-Jarski mój ty mistrzu!-podbiegłam do niego i mocno wyściskałam-Genialny mecz w twoim wykonaniu!
-A dziękuję, dziękuję.-zaśmiał się i mocno mnie do siebie przytulił. Po chwili pojawiła się obok nas Agnieszka.
-No Aga nic tylko zazdrościć takiego męża.-zaśmiałam się witając się z żoną atakującego.
-Jest się czym chwalić na salonach.-dołączyła do mnie.
-Już dziewczyny skończcie bo się jeszcze zarumienię i źle wyję na zdjęciach.-teraz to cała nasza trójka stała i śmiała się.
-Dobra nie jęcz tylko idź do szatni czy tam na wywiady.-popchnęła go w stronę płyty boiska gdzie byli wszyscy zebrani.
-No Lili opowiadaj jak tam studia?-zapytała szturchając mnie łokciem w żebra.
-Nie żartuj, że moje studia Cię najbardziej w świecie interesują.-powiedziałam głosem pełnym kpiny i zaczęłam robić zdjęcia chłopakom jak rozdawali autografy czy udzielali wywiadów.
-No dobra. Wiem, że nie umiem kłamać. Mogę pytać prosto z mostu?-zapytała się.
-Czy coś poczułam gdy zobaczyłam te jego pieprzone niebieskie oczy? Czy moje serce zaczęło wariować gdy tylko go zobaczyłam? Czy..-nie zdążyłam dokończyć bo mi przerwała.
-Tak.-szybko i bezboleśnie. Znaczy prawie bezboleśnie.
-Tak.-odpowiedziałam szeptem i szybko odwróciłam twarz w jej stronę.
-O matko Lilka.-powiedziała od razu i mocno mnie do siebie przytuliła. Nie kryłam już łez, które bezczelnie zaczęły wypływać z moich oczu. Nie mogłam ich zatrzymać-No ale nie płacz.
-Łatwo powiedzieć. Trudniej wykonać.-powiedziałam mocniej wtulając się w jej ramiona. Czułam się jak bezbronna mała dziewczynka, która przestraszyła się nocnego koszmaru.
-No już spokojnie. Odprowadzę Cię do mieszkania i jak trzeba będzie to z tobą tam zostanę.-powiedziała, a ja lekko pokiwałam głową tym samym godząc się na jej pomysł. Nie miałam ze sobą żadnych rzeczy oprócz torby ze sprzętem, którą miałam przy sobie więc od razu ruszyłyśmy w stronę mojego gniazdka. Szybko opuściłyśmy zatłoczoną ErgoArenę. Kiedy byłyśmy już pod drzwiami mojego mieszkania łzy nie płynęły z moich oczu. Teraz była tylko pustka.
-Dziękuję Aga za wszystko. Naprawdę dam już sobie radę.-powiedziałam przytulając się do niej.
-Na pewno?-zapytała z nutką niepewności w głosie.
-Tak.-odkleiłam się od niej i wymusiłam uśmiech na mojej twarzy. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Nie wychowana to ja zdecydowanie jestem. Ale Aga zrozumie. Szybko włączyłam laptopa i uporałam się do końca z moją pracą. Następnie zmieniłam reprezentacyjną koszulę Jarosza na za dużą, szarą bluzę zakładaną przez głowę. Włosy związałam w koka zostawiając jak zawsze grzywkę. Szybko znalazłam moje czarne Conversy. Wyszłam z mieszkania i przekręciłam klucze w zamku następnie chowając je do kieszeni spodni. Pokonałam schody szybkim krokiem i mocno pchnęłam drzwi prowadzące na zewnątrz bloku. Moim celem była plaża. Spacer plażą w środku nocy to coś co naprawdę może pomóc człowiekowi się uspokoić i wyciszyć. Pod Areną cały czas słychać było trąbki i wesołe głosy kibiców cieszących się ze zwycięstwa Polaków. Zignorowałam ich wkładając słuchawki do uszu i puszczając sobie dołującą playlistę. Droga na plażę zajęła mi dosłownie parę minut. Mieszkam tutaj prawie sześć lat to miałam prawo poznać parę fajnych skrótów dzięki czemu mogę trafić szybciej do moich ulubionych miejsc. Na plaży nie było żywej duszy bo nie wiem czy moja można uznać za żywą. Wyjęłam słuchawki z uszu i usiadłam na chłodnym piasku tak żeby fale rozbijające się o brzeg mnie nie dopadły. Przymknęłam oczy i wsłuchiwałam się w ciszę, która przerywana była pluskiem wody. Wiatr rozwiał moją grzywkę. Podniosłam dłoń by ją poprawić i w tym momencie zauważyłam, że jakieś dwa metry ode mnie siedzi chłopak. Miał na głowie kaptur zasłaniający jego twarz. Dodatkowo był przecież środek nocy więc za jasno to nie było. Wtedy odwrócił swoją twarz w moją stronę.
-Cholera.-wyszeptałam i zakryłam usta dłonią. Chciałam żeby to był sen. Żeby to był jakiś pieprzony wymysł mojej chorej wyobraźni, która sobie ze mną po prostu bawi się w kotka i myszkę. Chciałam. Ale to jednak nie był sen. To nie był wytwór mojej wyobraźni. On naprawdę tam siedział. Patrzył się na mnie tymi swoimi niebieskim oczami. Z tym swoim bólem wypisanym na każdym fragmencie swojej twarzy. Tak bezczelnie siedział i się patrzył. Obraz mi się trochę zamazał bo do oczu napłynęła kolejna porcja łez. Po chwili już swobodnie spadały na moje policzki. Podniosłam się. On poszedł w moje ślady i teraz staliśmy naprzeciwko siebie. Dzieliły nas dwa metry. Dzieliło nas sześć długich lat. Dzieliła nas niewidzialna bariera, której żadne z nas nie miało zamiaru usuwać. Przynajmniej tak mi się wydawało. Wtedy poczułam jak moje nogi zaczynają drżeć. Łzy nadal spływały po moich policzkach, a on stał i patrzył się na mnie wzrokiem osoby, której właśnie na żywca wycinają nerkę. Nie wytrzymałam ruszyłam biegiem i wpadłam w jego ramiona, które zdążył rozłożyć bym mogła się w niego wtulić. Znowu poczułam to ciepło. To pieprzone ciepło, którego tak bardzo mi brakowało. Nie liczyło się nic innego niż to by odległość między naszymi ciałami była jak najmniejsza. Sześć lat czystej pustki. Zniknęły dwa metry dzielące nasze ciała ale nie zniknęło sześć lat dzielących nasze serca i nasze dusze. Nasze ciała nie odrywały się od siebie przez pewien czas. 
-Nienawidzę Cię.-wyszeptałam wprost do jego ucha zmuszając go bym mogła do niego dosięgnąć. 
-To też jakieś uczucie.-nie został mi dłużny. Jego oddech oplótł moje ucho tym samym przysparzając mnie o dreszcz. Przymknęłam powieki i odsunęłam się od niego.  Stałam tak chwilę i wpatrywałam się w jego oczy. Teraz już nie było w nich bólu. Teraz był strach i radość za razem. 
-Nienawidzę Cię.-wyszeptałam ponownie i biegiem ruszyłam w stronę mojego mieszkania. Łzy ponownie napłynęły do moich oczu. Ponownie spływały po moich policzkach. Biegłam przed siebie pustym chodnikiem słyszałam, że biegnie za mną. Nagle złapał mnie za nadgarstek tym samym sprawiając, że się gwałtownie zatrzymałam i odwróciłam wpadając na jego klatkę piersiową. Mocno otoczył moje ciało swoimi długimi rękoma.
-Nienawidzę Cię!-krzyknęłam próbując wydostać się z jego mocnego uścisku. Nie dane mi jednak było bo jego dłonie powędrowały na moją twarz. Zaczął nerwowo ścierać łzy z moich rozgrzanych policzków. Nie chciałam patrzeć się w jego oczy. Wzrok miałam spuszczony i nadal okładałam pięściami jego umięśniony brzuch. Nagle poczułam jego wargi na swoich. Delikatnie je musną żeby następnie zachłanniej się w nie wpić. Nie wytrzymałam pozwoliłam mu na wszystko i sama zaangażowałam się w ten pocałunek. Zarzuciłam ręce na jego szyję tym samym przyciągając go jeszcze mocniej do siebie. To było coś czego brakowało mi chyba najbardziej przez te sześć lat. Smak jego ust, którego nigdy nie zapomnę. Kiedy przerwaliśmy naszą walkę języków bo brakowało  nam już tchu oparłam czoło o jego klatkę piersiową i zamknęłam oczy. Delikatnie otoczył moje ciało swoimi ramionami.
-Nienawidzę Cię.-wyszeptałam ponownie.
-A ja Cię kocham.-powiedział tym swoim lekko zachrypniętym głosem. Po czym odsunął się ode mnie i ruszył w nieznanym mi kierunku.




Nie wiem czy potrafię to jeszcze robić ale ocenienie tego pozostawię Wam :)

Jakbyście chciały większą czcionkę to powiedzcie :)

POZDRAWIAM  I  PROSZĘ  O  KOMENTARZE (WŁĄCZYŁAM OPCJĘ DODAWANIA KOMENTARZY ANONIMOWO JAKBY KTOŚ NIE MIAŁ KONTA NA BLOGGERZE) !!!