niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 10

-Za chwilę się przewrócę w tych szpilkach.-znowu Marysia ma problem.
-Nie rozmazałam się?-zapytałam się jej, jednocześnie podstawiając jej ramię żeby przypadkiem się nie przewróciła. Nikt jej nie kazał zakładać czternasto-centymetrowych szpilek na maturę. Mogła założyć tak jak ja dwunastki.
-Nie. Idealnie jest.-powiedziała posyłając mi pokrzepiający uśmiech. Ostatnimi czasy stałam się mistrzynią zakrywania wszelkich śladów płaczu na mojej twarzy. Od feralnego wieczoru kiedy Kuba mnie przenocował mam przerąbane z rodzicami. Co z tego, że mam dziewiętnaście lat. Ja i tak mam szlaban. Fajnie, że go przestrzegam. W ciszy doszłyśmy pod nasze piękne liceum. Weszłyśmy do środka i od razu skierowałyśmy się do toalety.
-O kogo my tu mamy.-usłyszałam ten zachrypnięty głos. Głos, którego nie cierpię.
-Ciebie też miło widzieć.-powiedziałam, a z mojej wypowiedzi sarkazm aż kipiał.
-Weź na wstrzymanie. Nic Ci nie zrobiłam. To nie moja wina, że twój chłoptaś wolał starszą.-zaśmiała się nadal patrząc się w lustro.
-Coś jeszcze masz do powiedzenia? A może opowiesz nam jak tam było ostatnio w pracy?-pewnego wieczoru pojechaliśmy z Mańką i Kubą do jednego z wrocławskich klubów i zastaliśmy Ewę mówiąc wprost pod latarnią. Od tego momentu suka chce mnie tylko wkurwić co nie jest najlepszym rozwiązaniem bo gdy przegnie to równie dobrze cała Nysa i okolice mogą mówić o tym gdzie Ewa stoi.
-Stul pysk.-warknęła odwracając się w moją stronę.
-Tak to możesz co najwyżej mówić do swoich klientów. Uważaj sobie na słowa dziwko.-powiedziałam głosem przepełnionym jadem i wszyłam z łazienki. Poszłyśmy razem z Marysią pod aulę gdzie już zbierali się wszyscy maturzyści. Jak tylko skończę pisać matury wyjeżdżam do Gdańska. Z dala od tego całego gówna, które tutaj mnie spotkało. Studia fotograficzne na Uniwersytecie Gdańskim to mój cel. Powysyłam moje CV do paru tamtejszych redakcji i tym samym będę mieć pracę. Oczywiście jak mnie przyjmą. Od czasu tego wydarzenia, którego wolałabym nie wspominać, zaczęłam pracę w restauracji jako kelnerka. Tym samym mam pieniądze na mieszkanie, które już na mnie czeka.
-Zapraszam wszystkich.-powiedziała pani dyrektor, a ja wzięłam głęboki wdech po czym powoli wypuściłam powietrze z płuc. Miałam ochotę zapalić ale już niestety nie zdążę. Maturo nadchodzę!

Dzisiaj jest mojej wyprowadzki. Kuba ma mnie zawieźć i moje rzeczy, których nie mam wcale tak dużo. Umówiłam się z nim na siódmą dlatego też aktualnie zakładam buty i ruszam na spacer. Może to i zły pomysł bo wszystkie wspomnienia powrócą ale nie darowałabym sobie gdybym nie przeszła się po Nysie jeszcze raz. Zarzuciłam na głowę kaptur mojej za dużej bluzy i wolnym krokiem skierowałam się w stronę parku. Przeszłam przez niego, a następnie ruszyłam w stronę rynku. Wszystkie moje ukochane miejsca. Nawet nie zwracałam uwagi na to, że łzy moczą mi policzki. Było to dla mnie już normą. Codziennie chociaż raz musiałam sobie popłakać. Ta cała terapia, którą załatwili mi rodzice nic nie dała. Sama się z tego lepiej wyleczyłam niż z tą całą psycholog. Na sam koniec wracając już do domu przechodziłam przez park. Nogi same zawiodły mnie na „naszą” ławkę. To tutaj poprosił mnie o chodzenie. To tutaj wyznał mi miłość. To tutaj obiecywał, że nigdy mnie nie zostawi. To tutaj składał te wszystkie puste i nic nie warte obietnice. To tutaj znalazłam list, który mi zostawił po tym jak wyjechał bez słowa. To tutaj przelałam hektolitry łez. To tutaj przesiadywałam godzinami licząc na to, że za chwilę pojawi się w zasięgu mojego wzroku, podejdzie, przytuli, przeprosi. To tutaj wiele razy topiłam moje smutki w butelce wódki czy innego trunku. Teraz siedziałam z podkulonymi kolanami i delikatnie kołysałam się na boki. Łzy spływały po moich policzkach, a ja miałam przed oczyma wszystkie najpiękniejsze chwile spędzone w tym miejscu. Wzięłam dwa głębokie wdechy i wstałam. Ruszyłam w stronę mojego domu nie oglądając się za siebie. Szybko starłam ślady łez i weszłam do mieszkania.
-Mamo jest już Kuba?-zapytałam i weszłam do kuchni.
-Nie ma go.-szybko odpowiedziała. Poszłam do mojego pokoju i zaczęłam znosić walizki i inne kartony ze wszystkimi moimi rzeczami, które chciałam zabrać do Gdańska. Nagle rozdzwonił się mój telefon.
-Halo?-odebrałam.
-No już prawie jestem.-powiedział Kuba i wszedł nagle do środka.
-Cześć Kubuś.-przytuliłam się do niego.
-Cześć Rudzielcu.-zaśmiał się i delikatnie do siebie przytulił-Gotowa?
-Jak jeszcze nigdy wcześniej.-uśmiechnęłam się i pokiwałam głową. Zaczęliśmy wynosić wszystko do samochodu Kuby. Kiedy już wszystko było spakowane poszłam jeszcze raz do mojego pokoju żeby sprawdzić czy na pewno wszystko zabrałam. Jedyne pudło, które zostało to to z rzeczami od Bartka. Nie mogłam się ich pozbyć. Moje wewnętrzne ja mi na to nie pozwalało. Wyciągnęłam je z dna szafy i mocno przycisnęłam do klatki piersiowej. Ostatni raz spojrzałam na mój najukochańszy pokój i przekroczyłam jego próg. Zbiegłam na dół i stanęłam obok Kuby.
-Jeszcze to.-podałam mu pudełko, a ja pożegnałam się z rodzicami. Oczywiście mama się popłakała. No nie powiem, że ja nie. W końcu wyprowadzam się na drugi koniec Polski. Ale na pewno nie będę tego żałować. Przynajmniej nie zamierzam. Wyszłam przed dom, a tam czekała na mnie Marysia. Rzuciłam się jej w ramiona po czym mocno się wyściskałyśmy.
-Poradzisz sobie Lilka. Zawsze sobie radzisz.-wyszeptała.
-Wiem Mańka.-pociągnęłam nosem i odsunęłam się od niej-Do zobaczenia.
-Masz zadzwonić jak tylko dojedziecie.-zagroziła mi, a ja się zaśmiałam.
-Dobrze. Dopiszę Cię do listy. Już parę osób mi kazało dzwonić.-uśmiechnęłam się delikatnie i podeszłam do samochodu Kuby, który już stał i czekał aż tylko wsiądę.
-Jedźcie ostrożnie.-moja mama powtarzała to do znudzenia.
-Kocham Was.-powiedziałam, po czym wsiadłam i ruszyliśmy. Czekała nas długa i męcząca podróż. Tyle godzin w samochodzie po polskich drogach to nic przyjemnego. Na dodatek co chwilę ograniczenia prędkości. Specjalnie wyjechaliśmy z samego rana żeby dotrzeć do Gdańska jeszcze przed zachodem słońca. Plan był taki, że mam przenocować Kubę w moim mieszkaniu, w którym jedynym meblem jest materac. No oczywiście kuchnię i łazienkę mam urządzoną bo to już wcześniej sobie załatwiłam jednak aktualnie brak środków na koncie nie pozwala mi na dalsze urządzanie. Przez pierwszą godzinę nie odzywaliśmy się do siebie w ogóle. Ja siedziałam zapatrzona w to co mijaliśmy, a Jarski skupiony był na drodze. Dodatkowo zaczęło padać co tylko jeszcze bardziej niszczyło wizję szybkiego dotarcia do celu. Przytłaczająca pogoda tylko pomogła mi w zaśnięciu. Kiedy się obudziłam za oknem nadal padał deszcz, a samochód stał na stacji benzynowej. Akurat wsiadał Kuba.
-Jeżeli masz potrzebę skorzystania z toalety to leć teraz. Są w miarę cywilizowane warunki.-powiedział, a ja szybko wyskoczyłam z wygodnego i ciepłego samochodu i skierowałam się w stronę toalety. Po załatwieniu swojej potrzeby wróciłam do auta.
-Gotowa.-zapięłam pas zdjęłam buty, po czym usadowiłam się po turecku.
-Już chwilka.-powiedział pisząc smsa.
-Agnieszka?-zapytałam poruszając brwiami. W odpowiedzi dostałam tylko piorunujące spojrzenie co jednocześnie oznaczało, że to jednak Aga. Agnieszka jest to boska brunetka, która zawróciła w głowie naszemu Rudzielcowi. Dziewczyna jest czirliderką i podobno jak Jarski ją zaprosił pierwszy raz na kawę to mu odmówiła. Śmiałam się z niego, że to przez to, że jest rudy. Zawsze mi odpowiadał, że siedzimy w tym razem. Jarski skończył namiętnie wymieniać smsy, odłożył telefon i ruszył w dalszą drogę. Tym razem zaczęliśmy sobie trochę śpiewać i wygłupiać się przy piosenkach , które leciały w radiu. Rozmowa zaczęła nam się kleić i tak już do samego celu naszej podróży. Oczywiście mieliśmy jeszcze parę przystanków na toaletę chociażby czy też na pyszny obiad w McDonaldzie. Nawet nie zauważyłam kiedy minęliśmy znak informujący o tym, że wjechaliśmy do Gdańska. Nawigacja doprowadziła nas pod samo osiedle. Byłam tutaj już jak wybierałam to mieszkanie i podpisywałam umowę więc już z własnymi kluczami weszłam do środka. Niesamowite. Mam swoje własne mieszanie. Nad morzem. W Gdańsku. Całe życie mieszkałam w Nysie i najdalej to do Wrocławia się wybierałam. Nareszcie będę mogła samodzielnie o wszystkim decydować. Zaczęliśmy z Kubą wnosić do środka moje rzeczy. Od razu pusta przestrzeń salonu jakoś się tak skurczyła. Kiedy wszystkie kartony, walizki, torby czy inne plecaki usiadłam na jednym z kartonów i rozejrzałam się dookoła.
-No Mała to teraz może ja się będę zbierał, a ty sobie z tym wszystkim powalczysz.-powiedział Kuba stając przede mną tym samym przytłaczając mnie swoim wzrostem. Jeszcze rudzielec jeden celowo powiedział do mnie Mała.
-Przecież miałeś spać u mnie.-odpowiedziałam zdziwiona jego zmianą planów.
-Miałem, ale i tak sama będziesz spać na materacu. Ja zacznę jechać w stronę Kędzierzyna i zatrzymam się pewnie gdzieś po drodze.-powiedział, a ja już wiedziałam, że nie chce powiedzieć, że zatrzyma się po prostu w Bełchatowie. Doskonale wiedział, że to sprawiło by mi ból. Doskonale wiedział, że domyślam się co przez to chciał powiedzieć.
-Dobra Kubuś.-powiedziałam, szybko wstałam i odprowadziłam go do drzwi.
-Ale nie masz mi tego za złe?-zapytał.
-Oj przestań Kubusiu.-przytuliłam się do jego ciepłego ciała.
-No dobra Mała do zobaczenia.-odkleił się ode mnie, a ja już czułam, że mam oczy pełne łez.
-No idź już!-wypchnęłam go za drzwi, po czym zatrzasnęłam je i przekręciłam zasuwkę. Oparłam się plecami o nie i zaczęłam płakać. Po dziesięciu minutach wstałam i podeszłam do okna. Tak więc witam w dorosłym życiu. Oj będzie ciekawie.



No to ostatni z przeszłości. Teraz już tylko takie z teraźniejszości : )

Możecie zadawać pytania http://ask.fm/JestemHarolda : )

POZDRAWIAM  I  PROSZĘ  O  KOMENTARZE (WŁĄCZYŁAM OPCJĘ DODAWANIA KOMENTARZY ANONIMOWO JAKBY KTOŚ NIE MIAŁ KONTA NA BLOGGERZE) !!!

6 komentarzy:

  1. Wreszcie dowiedziałam się jak to po części wyglądało. Tzn. domyślałam się, ale pewności 100% nie miałam.
    Nie wiem dlaczego Bartek od tak bez słowa zostawił Lilkę? Nawet nie spotkał się z nią, a zostawił list?
    Dowiem się w kolejnych rozdziałach :)
    Czyli Kuba jedzie do Bełchatowa i zatrzyma u Bartka? Taki nieogar jestem xd
    Ajjj czekam niecierpliwie jak potoczy się ich rozmowa na trybunach zapoczątkowana w poprzednim rozdziale.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyjaśniłaś, jak wyglądało życie Lilki do rozpoczęcia życia w Gdańsku. Współczuję Kubie, bo znajduje się między młotem a kowadłem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tez nie ogarniam tego Bartka. Zostawil list ale niczego nie wyjasnil. Mam nadzieje ze na tych trybunach powie wszystko Lilii. Juz nie moge sie doczekac. Czekam na kolejny:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurcze, niech oni to sobie wszystko wyjaśnia! ;)
    Też nie ogarniam Bartka jak on mógł ja zostawić..O.o

    Pisz częściej, no! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. w końcu wszystko rozumiem...
    kiedy następny? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No Mała, Twoja Happ przybywa w końcu z komentarzem :D Rozszarpałabym ... no rozszarpałabym Bartosza! A i stłukła na kwaśne jabłko po tej całej jego akcji! I nie obchodzi mnie, czy Lilce przy nim miękną kolana, czy nie! No się nie popisał i nie szczędziłabym słów, oj nie szczędziła! :)
    Mimo wszystko wiem, przeczuwam wręcz, że to wszystko skończy się dobrze. Ba! Złapię Cię, jak tak nie będzie!
    Kubuś, oj Kubuś! Jak ja bym chciała mieć takiego przyjaciela. Fajnie, że on jej nie zostawił, że wspierał. To się bardzo chwiali, ale takich ze świecą szukać, niestety. ;/
    Wiesz, że czekam na kolejny! :) I cieszę się, że nikomu nie przekazałaś tej historii :)
    Buziaczki, Twoja Happiness ;*

    OdpowiedzUsuń