-Za
chwilę się przewrócę w tych szpilkach.-znowu Marysia ma problem.
-Nie
rozmazałam się?-zapytałam się jej, jednocześnie podstawiając
jej ramię żeby przypadkiem się nie przewróciła. Nikt jej nie
kazał zakładać czternasto-centymetrowych szpilek na maturę. Mogła
założyć tak jak ja dwunastki.
-Nie.
Idealnie jest.-powiedziała posyłając mi pokrzepiający uśmiech.
Ostatnimi czasy stałam się mistrzynią zakrywania wszelkich śladów
płaczu na mojej twarzy. Od feralnego wieczoru kiedy Kuba mnie
przenocował mam przerąbane z rodzicami. Co z tego, że mam
dziewiętnaście lat. Ja i tak mam szlaban. Fajnie, że go
przestrzegam. W ciszy doszłyśmy pod nasze piękne liceum. Weszłyśmy
do środka i od razu skierowałyśmy się do toalety.
-O
kogo my tu mamy.-usłyszałam ten zachrypnięty głos. Głos, którego
nie cierpię.
-Ciebie
też miło widzieć.-powiedziałam, a z mojej wypowiedzi sarkazm aż
kipiał.
-Weź
na wstrzymanie. Nic Ci nie zrobiłam. To nie moja wina, że twój
chłoptaś wolał starszą.-zaśmiała się nadal patrząc się w
lustro.
-Coś
jeszcze masz do powiedzenia? A może opowiesz nam jak tam było
ostatnio w pracy?-pewnego wieczoru pojechaliśmy z Mańką i Kubą do
jednego z wrocławskich klubów i zastaliśmy Ewę mówiąc wprost
pod latarnią. Od tego momentu suka chce mnie tylko wkurwić co nie
jest najlepszym rozwiązaniem bo gdy przegnie to równie dobrze cała
Nysa i okolice mogą mówić o tym gdzie Ewa stoi.
-Stul
pysk.-warknęła odwracając się w moją stronę.
-Tak
to możesz co najwyżej mówić do swoich klientów. Uważaj sobie na
słowa dziwko.-powiedziałam głosem przepełnionym jadem i wszyłam
z łazienki. Poszłyśmy razem z Marysią pod aulę gdzie już
zbierali się wszyscy maturzyści. Jak tylko skończę pisać matury
wyjeżdżam do Gdańska. Z dala od tego całego gówna, które tutaj
mnie spotkało. Studia fotograficzne na Uniwersytecie Gdańskim to
mój cel. Powysyłam moje CV do paru tamtejszych redakcji i tym samym
będę mieć pracę. Oczywiście jak mnie przyjmą. Od czasu tego
wydarzenia, którego wolałabym nie wspominać, zaczęłam pracę w
restauracji jako kelnerka. Tym samym mam pieniądze na mieszkanie,
które już na mnie czeka.
-Zapraszam
wszystkich.-powiedziała pani dyrektor, a ja wzięłam głęboki
wdech po czym powoli wypuściłam powietrze z płuc. Miałam ochotę
zapalić ale już niestety nie zdążę. Maturo nadchodzę!
Dzisiaj
jest mojej wyprowadzki. Kuba ma mnie zawieźć i moje rzeczy, których
nie mam wcale tak dużo. Umówiłam się z nim na siódmą dlatego
też aktualnie zakładam buty i ruszam na spacer. Może to i zły
pomysł bo wszystkie wspomnienia powrócą ale nie darowałabym sobie
gdybym nie przeszła się po Nysie jeszcze raz. Zarzuciłam na głowę
kaptur mojej za dużej bluzy i wolnym krokiem skierowałam się w
stronę parku. Przeszłam przez niego, a następnie ruszyłam w
stronę rynku. Wszystkie moje ukochane miejsca. Nawet nie zwracałam
uwagi na to, że łzy moczą mi policzki. Było to dla mnie już
normą. Codziennie chociaż raz musiałam sobie popłakać. Ta cała
terapia, którą załatwili mi rodzice nic nie dała. Sama się z
tego lepiej wyleczyłam niż z tą całą psycholog. Na sam koniec
wracając już do domu przechodziłam przez park. Nogi same zawiodły
mnie na „naszą” ławkę. To tutaj poprosił mnie o chodzenie. To
tutaj wyznał mi miłość. To tutaj obiecywał, że nigdy mnie nie
zostawi. To tutaj składał te wszystkie puste i nic nie warte
obietnice. To tutaj znalazłam list, który mi zostawił po tym jak
wyjechał bez słowa. To tutaj przelałam hektolitry łez. To tutaj
przesiadywałam godzinami licząc na to, że za chwilę pojawi się w
zasięgu mojego wzroku, podejdzie, przytuli, przeprosi. To tutaj
wiele razy topiłam moje smutki w butelce wódki czy innego trunku.
Teraz siedziałam z podkulonymi kolanami i delikatnie kołysałam się
na boki. Łzy spływały po moich policzkach, a ja miałam przed
oczyma wszystkie najpiękniejsze chwile spędzone w tym miejscu.
Wzięłam dwa głębokie wdechy i wstałam. Ruszyłam w stronę
mojego domu nie oglądając się za siebie. Szybko starłam ślady
łez i weszłam do mieszkania.
-Mamo
jest już Kuba?-zapytałam i weszłam do kuchni.
-Nie
ma go.-szybko odpowiedziała. Poszłam do mojego pokoju i zaczęłam
znosić walizki i inne kartony ze wszystkimi moimi rzeczami, które
chciałam zabrać do Gdańska. Nagle rozdzwonił się mój telefon.
-Halo?-odebrałam.
-No
już prawie jestem.-powiedział Kuba i wszedł nagle do środka.
-Cześć
Kubuś.-przytuliłam się do niego.
-Cześć
Rudzielcu.-zaśmiał się i delikatnie do siebie przytulił-Gotowa?
-Jak
jeszcze nigdy wcześniej.-uśmiechnęłam się i pokiwałam głową.
Zaczęliśmy wynosić wszystko do samochodu Kuby. Kiedy już wszystko
było spakowane poszłam jeszcze raz do mojego pokoju żeby sprawdzić
czy na pewno wszystko zabrałam. Jedyne pudło, które zostało to to
z rzeczami od Bartka. Nie mogłam się ich pozbyć. Moje wewnętrzne
ja mi na to nie pozwalało. Wyciągnęłam je z dna szafy i mocno
przycisnęłam do klatki piersiowej. Ostatni raz spojrzałam na mój
najukochańszy pokój i przekroczyłam jego próg. Zbiegłam na dół
i stanęłam obok Kuby.
-Jeszcze
to.-podałam mu pudełko, a ja pożegnałam się z rodzicami.
Oczywiście mama się popłakała. No nie powiem, że ja nie. W końcu
wyprowadzam się na drugi koniec Polski. Ale na pewno nie będę tego
żałować. Przynajmniej nie zamierzam. Wyszłam przed dom, a tam
czekała na mnie Marysia. Rzuciłam się jej w ramiona po czym mocno
się wyściskałyśmy.
-Poradzisz
sobie Lilka. Zawsze sobie radzisz.-wyszeptała.
-Wiem
Mańka.-pociągnęłam nosem i odsunęłam się od niej-Do
zobaczenia.
-Masz
zadzwonić jak tylko dojedziecie.-zagroziła mi, a ja się zaśmiałam.
-Dobrze.
Dopiszę Cię do listy. Już parę osób mi kazało
dzwonić.-uśmiechnęłam się delikatnie i podeszłam do samochodu
Kuby, który już stał i czekał aż tylko wsiądę.
-Jedźcie
ostrożnie.-moja mama powtarzała to do znudzenia.
-Kocham
Was.-powiedziałam, po czym wsiadłam i ruszyliśmy. Czekała nas
długa i męcząca podróż. Tyle godzin w samochodzie po polskich
drogach to nic przyjemnego. Na dodatek co chwilę ograniczenia
prędkości. Specjalnie wyjechaliśmy z samego rana żeby dotrzeć do
Gdańska jeszcze przed zachodem słońca. Plan był taki, że mam
przenocować Kubę w moim mieszkaniu, w którym jedynym meblem jest
materac. No oczywiście kuchnię i łazienkę mam urządzoną bo to
już wcześniej sobie załatwiłam jednak aktualnie brak środków na
koncie nie pozwala mi na dalsze urządzanie. Przez pierwszą godzinę
nie odzywaliśmy się do siebie w ogóle. Ja siedziałam zapatrzona w
to co mijaliśmy, a Jarski skupiony był na drodze. Dodatkowo zaczęło
padać co tylko jeszcze bardziej niszczyło wizję szybkiego dotarcia
do celu. Przytłaczająca pogoda tylko pomogła mi w zaśnięciu.
Kiedy się obudziłam za oknem nadal padał deszcz, a samochód stał
na stacji benzynowej. Akurat wsiadał Kuba.
-Jeżeli
masz potrzebę skorzystania z toalety to leć teraz. Są w miarę
cywilizowane warunki.-powiedział, a ja szybko wyskoczyłam z
wygodnego i ciepłego samochodu i skierowałam się w stronę
toalety. Po załatwieniu swojej potrzeby wróciłam do auta.
-Gotowa.-zapięłam
pas zdjęłam buty, po czym usadowiłam się po turecku.
-Już
chwilka.-powiedział pisząc smsa.
-Agnieszka?-zapytałam
poruszając brwiami. W odpowiedzi dostałam tylko piorunujące
spojrzenie co jednocześnie oznaczało, że to jednak Aga. Agnieszka
jest to boska brunetka, która zawróciła w głowie naszemu
Rudzielcowi. Dziewczyna jest czirliderką i podobno jak Jarski ją
zaprosił pierwszy raz na kawę to mu odmówiła. Śmiałam się z
niego, że to przez to, że jest rudy. Zawsze mi odpowiadał, że
siedzimy w tym razem. Jarski skończył namiętnie wymieniać smsy,
odłożył telefon i ruszył w dalszą drogę. Tym razem zaczęliśmy
sobie trochę śpiewać i wygłupiać się przy piosenkach , które
leciały w radiu. Rozmowa zaczęła nam się kleić i tak już do
samego celu naszej podróży. Oczywiście mieliśmy jeszcze parę
przystanków na toaletę chociażby czy też na pyszny obiad w
McDonaldzie. Nawet nie zauważyłam kiedy minęliśmy znak
informujący o tym, że wjechaliśmy do Gdańska. Nawigacja
doprowadziła nas pod samo osiedle. Byłam tutaj już jak wybierałam
to mieszkanie i podpisywałam umowę więc już z własnymi kluczami
weszłam do środka. Niesamowite. Mam swoje własne mieszanie. Nad
morzem. W Gdańsku. Całe życie mieszkałam w Nysie i najdalej to do
Wrocławia się wybierałam. Nareszcie będę mogła samodzielnie o
wszystkim decydować. Zaczęliśmy z Kubą wnosić do środka moje
rzeczy. Od razu pusta przestrzeń salonu jakoś się tak skurczyła.
Kiedy wszystkie kartony, walizki, torby czy inne plecaki usiadłam na
jednym z kartonów i rozejrzałam się dookoła.
-No
Mała to teraz może ja się będę zbierał, a ty sobie z tym
wszystkim powalczysz.-powiedział Kuba stając przede mną tym samym
przytłaczając mnie swoim wzrostem. Jeszcze rudzielec jeden celowo
powiedział do mnie Mała.
-Przecież
miałeś spać u mnie.-odpowiedziałam zdziwiona jego zmianą planów.
-Miałem,
ale i tak sama będziesz spać na materacu. Ja zacznę jechać w
stronę Kędzierzyna i zatrzymam się pewnie gdzieś po
drodze.-powiedział, a ja już wiedziałam, że nie chce powiedzieć,
że zatrzyma się po prostu w Bełchatowie. Doskonale wiedział, że
to sprawiło by mi ból. Doskonale wiedział, że domyślam się co
przez to chciał powiedzieć.
-Dobra
Kubuś.-powiedziałam, szybko wstałam i odprowadziłam go do drzwi.
-Ale
nie masz mi tego za złe?-zapytał.
-Oj
przestań Kubusiu.-przytuliłam się do jego ciepłego ciała.
-No
dobra Mała do zobaczenia.-odkleił się ode mnie, a ja już czułam,
że mam oczy pełne łez.
-No
idź już!-wypchnęłam go za drzwi, po czym zatrzasnęłam je i
przekręciłam zasuwkę. Oparłam się plecami o nie i zaczęłam
płakać. Po dziesięciu minutach wstałam i podeszłam do okna. Tak
więc witam w dorosłym życiu. Oj będzie ciekawie.
No to ostatni z przeszłości. Teraz już tylko takie z teraźniejszości : )
Możecie zadawać pytania http://ask.fm/JestemHarolda : )
POZDRAWIAM I PROSZĘ O KOMENTARZE (WŁĄCZYŁAM OPCJĘ DODAWANIA KOMENTARZY ANONIMOWO JAKBY KTOŚ NIE MIAŁ KONTA NA BLOGGERZE) !!!
Wreszcie dowiedziałam się jak to po części wyglądało. Tzn. domyślałam się, ale pewności 100% nie miałam.
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego Bartek od tak bez słowa zostawił Lilkę? Nawet nie spotkał się z nią, a zostawił list?
Dowiem się w kolejnych rozdziałach :)
Czyli Kuba jedzie do Bełchatowa i zatrzyma u Bartka? Taki nieogar jestem xd
Ajjj czekam niecierpliwie jak potoczy się ich rozmowa na trybunach zapoczątkowana w poprzednim rozdziale.
Pozdrawiam:)
Wyjaśniłaś, jak wyglądało życie Lilki do rozpoczęcia życia w Gdańsku. Współczuję Kubie, bo znajduje się między młotem a kowadłem.
OdpowiedzUsuńJa tez nie ogarniam tego Bartka. Zostawil list ale niczego nie wyjasnil. Mam nadzieje ze na tych trybunach powie wszystko Lilii. Juz nie moge sie doczekac. Czekam na kolejny:)
OdpowiedzUsuńKurcze, niech oni to sobie wszystko wyjaśnia! ;)
OdpowiedzUsuńTeż nie ogarniam Bartka jak on mógł ja zostawić..O.o
Pisz częściej, no! ;)
w końcu wszystko rozumiem...
OdpowiedzUsuńkiedy następny? :)
No Mała, Twoja Happ przybywa w końcu z komentarzem :D Rozszarpałabym ... no rozszarpałabym Bartosza! A i stłukła na kwaśne jabłko po tej całej jego akcji! I nie obchodzi mnie, czy Lilce przy nim miękną kolana, czy nie! No się nie popisał i nie szczędziłabym słów, oj nie szczędziła! :)
OdpowiedzUsuńMimo wszystko wiem, przeczuwam wręcz, że to wszystko skończy się dobrze. Ba! Złapię Cię, jak tak nie będzie!
Kubuś, oj Kubuś! Jak ja bym chciała mieć takiego przyjaciela. Fajnie, że on jej nie zostawił, że wspierał. To się bardzo chwiali, ale takich ze świecą szukać, niestety. ;/
Wiesz, że czekam na kolejny! :) I cieszę się, że nikomu nie przekazałaś tej historii :)
Buziaczki, Twoja Happiness ;*