-Lilka! Lilka!-usłyszałam wołającego mnie jednego z Włochów.
Ten charakterystyczny akcent na końcu świata rozpoznam. Podniosłam
się i odniosłam moje rzeczy do okienka.
-Słucham?-zapytałam grzecznie uśmiechając się do nich szeroko.
Już na hali pokazali mi jak trzeba się cieszyć nawet z trzeciego
miejsca ale tak mi się wydaje, że to był tylko zalążek ich
możliwości. Dopiero teraz zacznie się prawdziwe świętowanie.
-Koniecznie musisz do nas przyjść! Będzie impreza!-Ivan chyba
chciał mnie zabić tak wymachiwał tymi swoimi łapami.
-Oczywiście, że wpadnę.-wyszczerzyłam się jeszcze szerzej,
jeżeli w ogóle tak się da-Tylko może najpierw zjedzcie.
-Tak jest!-zasalutowali, a ja wybuchnęłam śmiechem.
-Grzeczne dzieci. Do zobaczenia na imprezie!-ruszyłam w stronę
drzwi ale daleko nie zaszłam bo trafiłam na naszych chłopaków
patrz: Zibi, Kuba, Wrona i Drzyzga.
-Dlaczego nas zdradzasz z Włochami i to z nimi będziesz
świętować?!-od razu naskoczył na mnie Zbyszek.
-Bo mnie zaprosili.-chciałam ich wyminąć ale mi zagrodzili drogę.
-Ale wpadniesz i do nas?-zapytał Andrzej robiąc minę szczeniaczka.
-Jasne, że tak. Jak uda mi się do Was dotrzeć o własnych siłach
to nawet się z tobą Andrzejku napiję.-poklepałam go po ramieniu.
-Ej, ej! Ty Mała nie pijesz!-szybko zareagował Kuba, który
wcześniej namiętnie wpatrywał się w telefon.
-Kto nie pije ten nie pije. Kto jest mały ten jest mały. Ale ja na
pewno nie zaliczam się do tych pierwszych. Jeżeli mam świętować
to po całości.-puściłam mu oczko po czym wyszłam z restauracji i
zawołałam windę. Drzwi rozsunęły się już po sekundzie. Chwila
i byłam w swoim pokoju. Kuba ma rację, że nie powinnam pić no ale
raz na jakiś czas człowiek może się wyluzować i trochę
popłynąć. Zwłaszcza, że jest okazja i to nie byle jaka.
Zmieniłam sweterek na bluzkę na ramiączka po czym wkasałam ją do
spódnicy. Włosy zebrałam starannie w wysokiego koczka po czym
poprawiłam makijaż. Usta przeciągnęłam czerwoną szminką i
pomalowałam oczy nakładając tusz na rzęsy i cienie na powieki.
Uznałam, że gdy usłyszę muzykę to dopiero wtedy się do nich
wybiorę bo przecież nie będę sterczeć tak sama na tym korytarzu
i czekać aż oni łaskawie się pojawią. Wyjęłam mojego laptopa i
zaczęłam zgrywać zdjęcia. Powiedziałam Danieli, że wszystkie
zdjęcia pojawią się jutro więc muszę się za to jak najszybciej
zabrać. Siedziałam tak wykonując najmniej lubiany moment mojej
pracy aż w końcu usłyszałam pukanie do drzwi. Zapisałam
wszystkie zmiany i poszłam otworzyć drzwi. Moim oczom ukazał się
Daniel. Co on tutaj do cholery robi?
-Cześć. Nie obudziłem Cię?-zapytał szeroko się uśmiechając.
-Cześć. Nie obudziłeś. Przerwałeś pracę.-zaśmiałam się i
wpuściłam go do środka.
-No cóż mam nadzieję, że mi to wybaczysz.
-Pomyślę.
-Przyszedłem Ci oddać sweterek bo zostawiłaś na hali. Szukałem
Cię ale nie mogłem znaleźć najwidoczniej wyszłaś wcześniej.
Więc uznałem, że przyniosę go tutaj.
-O dzięki. Właśnie się tak zastanawiałam, że czegoś mi brakuje
gdy wracałam z hali. Dziękuję.
-Do usług.-uśmiechnął się pogodnie i podał mi moją
zgubę-Idziesz na górę balować?
-Tak. Na kolacji mnie pozapraszali ale najpierw skończę to co
zaczęłam bo nie lubię zostawiać sobie tego tak rozpoczętego.
-W takim razie życzę udanej zabawy i miłej pracy.-otworzył drzwi
i już praktycznie cały za nimi zniknął kiedy podeszłam bliżej i
tak po prostu go przytuliłam.
-Dziękuję.-powiedziałam. Byłam pewna na 100%, że wiedział za co
mu tak naprawdę dziękuję. Oderwałam się od niego, a on puścił
mi oczko i ruszył w kierunku windy. Zamknęłam drzwi i wróciłam
do mojej pracy. Uznałam, że dodam jeszcze zdjęcia z meczu o 3.
miejsce, a finał i dekorację zostawię sobie na jutro. Szybko
skończyłam moją pracę i poszłam trochę się zabawić. Obsługa
hotelowa i wszyscy goście podobno zostali powiadomieni, że będzie
porządna impreza więc nic dziwnego, że nikt się nie pluł o to,
że muzyka gra tak głośno, że pewnie słychać ją daleko na
dworze. Od razu wpadłam w ramiona tańczącego Dragana na korytarzu. Miał
na głowie koronę z papieru. Był bez koszulki w samych spodenkach i
klapkach. W jednej z dłoni trzymał butelkę.
-Pij Mała! Pij! Bo jest za co!-wydarł się mimo że stałam obok
niego. Wzięłam od niego butelkę i napiłam się z gwinta. Trudno.
W razie czego odwiozą mnie do szpitala gdyby coś się miało
wielkiego stać. Szybko wkręciłam się w imprezę i po kolejnej
kolejce zaczynało mi lekko szumieć w głowie. Jednak zdawałam
sobie sprawę, że muszę iść jeszcze do Polaków bo się obrażą
jak do nich nie wpadnę i nie po świętuję razem z nimi. Udało mi
się jakoś wymknąć niezauważoną z piętra Włochów. W sumie nie
było to trudne bo byli już trochę spici. W końcu zaczęli
zdecydowanie wcześniej niż ja. Piętro wyżej windą i jestem wśród
swoich. W głośnikach leciał polski hip-hop. Wszystkie drzwi były
pootwierane. Na korytarzu było małe pobojowisko. Znalazłam nie
otworzoną jeszcze butelkę czystej więc wzięłam ją i rozprawiłam
się z nią po czym znalazłam chłopaków pijących w jednym z
pokoi.
-Może ktoś ma ochotę się ze mną napić?-zapytałam podnosząc do
góry butelkę. Po czym przyłożyłam ją do ust i przechyliłam
pociągając spoty łyk. Cóż impreza z Polakami była naprawdę
ciekawa. Szaleństwo, szaleństwo i jeszcze raz szaleństwo. Nie
byłam jedyną panią w towarzystwie bo panowie pozapraszali swoje
drugie połówki. Przystopowałam z piciem bo wystarczająco wypiłam
z Włochami. Tańcząc z Kubą, który jest zajebistym tancerzem od
zawsze, wpadliśmy na inną parę.
-O przepraszamy!-krzyknął Kuba, inaczej się nie dało porozumiewać
niż przez krzyk zwłaszcza, że parkiet był na korytarzu, na którym
didżej Winiar puszczał najlepsze hity.
-Nic się nie stało.-odkrzyknęła mu jego żona, która tańczyła
z Bartkiem.
-O Aga! No to odbijamy!-Rudy od razu zbystrzał gdy tylko zobaczył
swoją żonę. Zakochany wariat. Porwał ją i zniknęli za którymiś
drzwiami. Spojrzałam na Kurka, który wyciągnął do mnie dłoń.
Chyba alkohol trochę mi pomógł bo po chwili wahania poddałam mu
moją dłoń, a on ją delikatnie uścisnął i zaczął zataczać
kółka kciukiem. Zaczął iść w kierunku pokoju, w którym był
alkohol. Chwycił pierwszą z brzegu pełną butelkę i dalej mnie za
sobą ciągnąc ruszył w kierunku windy, którą zawołał.
Wsiedliśmy do środka i wybrał ostatnie piętro. Nadal trzymał
moją dłoń. Żadne z nas nie odezwało się ani słowem przez cały
ten czas. Kiedy wysiedliśmy z windy stanęliśmy przed drzwiami na
dach. Zdziwiłam się lekko ale nie miałam wyboru. Na zmianę
decyzji było za późno mogłam nie podawać mu swojej dłoni i
wtedy nie stałabym tutaj gdzie teraz stoję. Wyszliśmy na dwór, a
w nasze rozgrzane ciała uderzyło zimne powietrze. Przeszedł mnie
dreszcz. Przygryzłam dolną wargę po czym rozejrzałam
się dookoła. Moim oczom ukazała się przepiękna panorama
Kopenhagi nocą. Wolną dłonią zakryłam sobie usta z zachwytu.
Kiedy już oderwałam wzrok od tego pięknego widoku przeniosłam go
na Bartka, który za to wpatrywał się we mnie z delikatnym
uśmiechem. Puścił moją dłoń po czym otworzył butelkę.
Przechylił ją i pociągnął łyk whisky. Następnie podał ją mi.
-Na odwagę.-powiedział, a ja poszłam w jego ślady i napiłam się.
Podszedł do jednego z kominów i usiadł na nim luźno zwieszając
nogi. Na początku zawahałam się ale poszłam w jego ślady i
usiadłam obok niego. Czułam się jak tani sobowtór powtarzający
każdy jego ruch.
-Tak sobie myślałem-zaczął patrząc się przed siebie-że w sumie
to życie jest do dupy. Po czym przychodziła kolejna myśl, że
jednak życie jest zajebiste. Kiedy wyjechałem do Rosji uświadomiłem
sobie, że jednak nie mam nic oprócz siatkówki. Cały czas czegoś
brakowało. Cóż tego brakowało mi też podczas życia w
Bełchatowie gdzie otaczali mnie sami życzliwi ludzie. Brakowało mi
tego czegoś dopóki nie zobaczyłem twojej rudej czuprynki. Tych
twoich przepięknych niebieskich oczu. Nie usłyszałem twojego
cudownego śmiechu. Jednak to nie były te same niebieskie oczy co
przed paroma laty. Teraz były chronione przez jakiś mur. Ścianę
łez, która tylko uwydatniała ich kolor. Śmiech też nie ten sam.
Jakby wymuszony. Jedyne co się nie zmieniło to twoje rude włosy.
Na siłę próbowałem pokazać Ci, że kocham Cię jak nikogo innego
na tym świecie. Ale ty mnie nienawidzisz. Masz do tego jak
najbardziej prawo. W sumie to nie dziwię Ci się. Tylko, że ja to
chyba bym nigdy więcej nawet nie chciał patrzeć na taką
dziewczynę. A ty siedzisz teraz tutaj obok mnie. Słuchasz tych marnych słów. Pewnie zastanawiasz się co ja sobie w ogóle wyobrażam. Właściwie to ja nie wiem co sobie wyobrażam. Ale tak czy inaczej.
Przepraszam.-siedziałam jak zamurowana patrząc się w jego twarz
gdy wypowiadał te słowa. Taka spokojna, pokerowa twarz. Jednak gdy
przerwał, odwrócił ją w moją stronę i dostrzegłam w jego
oczach łzy.
[POSŁUCHAJ]
[POSŁUCHAJ]
-Bartek..-zaczęłam wręcz szeptem, przyłożyłam dłoń do jego
policzka i starłam kciukiem jego słoną łzę-Bartek ja,
ja-zaczęłam się jąkać, mój głos był coraz bardziej słaby i
ledwo co słyszalny, a w oczach gromadziły mi się łzy-Ja Cię
kocham.-opuściłam głowę, a łzy zaczęły kapać jak oszalałe,
wzięłam głęboki oddech i ponownie na niego spojrzałam-Tak.
Kocham Cię.-teraz na moje usta wdarł się jeszcze uśmiech, Bartek
siedział zszokowany z lekko rozchylonymi ustami. Wstałam podbiegłam
do jednego z krańców dachu i głośno krzyknęłam-Kocham go! Po
prostu go kocham!-odwróciłam się i od razu wpadałam w mocne
ramiona Bartka.
-Kocham Cię.-wyszeptał przykładając swoje czoło do mojego.
-Kocham Cię.-powtórzyłam i wpiłam się w jego usta. Nasz
pocałunek był zachłanny i namiętny. Była w nim cała tęsknota,
smutek, żal, rozpacz, miłość, radość i wszystkie emocje jakie
zbierały się w naszych sercach i głowach. Kiedy już się od
siebie oderwaliśmy przyłożyłam ucho do jego klatki piersiowej, a
on delikatnie musnął czubek mojej głowy.
-Serce Ci bije.-powiedziałam.
-Od dwudziestu pięciu lat dla jednej osoby.-powiedział gładząc
mnie po plecach.
-Kocham Cię.-ponownie powtórzyłam dwa najpiękniejsze słowa.
-Kocham Cię.-zaśmiał się pod nosem-Będę Ci to powtarzał na
każdym kroku. Muszę nadrobić parę lat.
-Ja też.
Macie tą swoją rozmowę! Nie miałabym serca gdybym tego tak nie zakończyła ;)
Epilog w czwartek 8 sierpnia :)
POZDRAWIAM I PROSZĘ O KOMENTARZE (WŁĄCZYŁAM OPCJĘ DODAWANIA KOMENTARZY ANONIMOWO JAKBY KTOŚ NIE MIAŁ KONTA NA BLOGGERZE) !!!
Dziewczyno, jaki epilog?!!!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że już kończysz to opowiadanie :) Oby teraz już było tylko lepiej. Końcówka świetna bardzo wzruszająca.
OdpowiedzUsuńGenialne!
OdpowiedzUsuńGenialne!
Dziewczyno, świetnie piszesz.
Naprawdę, czyta się dobrze,a na dodatek wciąga :>
Bardzo,bardzo mi się podoba,szkoda,że wpadłam tutaj dopiero wtedy kiedy planujesz dodać epilog ;c No cóż,mam nadzieję,że będziesz pisała następne opowiadanie!
W takim razie czekam na epilog!
Pozdrawiam,Izaa
ps.Tyle emocji w jednym rozdziale! Genialne...
No w końcu się doczekałam ;) Ale gdyby Bartek nie tańczył z żoną Kuby i by na siebie nie wpadli to w życiu chyba nie zdecydowaliby się na szczerą rozmowę ;) A tak to wszystko sobie wyjaśnili. Z niecierpliwością czekam na epilog, choć szkoda, że to już koniec historii Lilki i Bartka ;) Serdecznie pozdrawiam i zapraszam: moja-mala-istotka.blogspot.com
OdpowiedzUsuńWreszcie! :D
OdpowiedzUsuńZuza, ale obiecuje, że Cię zbesztam jak wymyślisz jakąś śmierć czy chorobę w epilogu! :D
Osobiście muszę przyznać, że bałam się czytając o Danielu, że coś zamiesza, jednak myliłam się.
Szkoda, że będę musiała żegnać się z tym opowiadaniem, ale czekam na nową kontynuację pierwszego bloga, jak się nie mylę to już pojutrze? :)
Pozdrawiam :)
Cudowne *.* szkoda, że ta historia za niedługo się skończy ;c Zapraszam do siebie http://nadziejabywazludnymkompanem.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJeszcze nie epilog! Jestes swietna!!
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do The Versatile Blogger :) Szczegóły u mnie: http://ona--to--on--siatkarska--przygoda.blogspot.com/ ;)
OdpowiedzUsuń