poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdizał 15

Wzięłam długą kąpiel, a następnie ubrałam się w spódnicę i sweterek. Na nogi wrzuciłam Conversy i zabierając telefon zjechałam windą do restauracji. Z racji tego, że mieszkali tutaj siatkarze wszystko w było pod nich przyszykowane. Obsługa restauracji czekała tylko aż pojawią się wygłodniali i rzucą się na jedzenie. Musiałam się sprężać żeby przypadkiem mnie nie staranowali gdy będą jak te dzikie koty atakować swoją ofiarę. Na czas trwania ME restauracja bardziej przypominała stołówkę, na której podchodziło się do okienka i dostawało się ciepły posiłek. Inne menu dla reprezentacji Polski, inne dla Włochów, a jeszcze inne dla normalnych gości. Podeszłam do miejsca, w którym wydawano porcję i wzięłam co mi się należało. Nie wiem czy porcja pierogów to najlepszy pomysł na noc ale mój żołądek natychmiast musi się czymś posilić. Zdawałam sobie sprawę, że dzisiejsza noc nie będzie normalna. Siedziałam sobie i powoli przeżuwałam pyszne jedzonko. Co jak co ale tutejszy kucharz wie jak zadowolić podniebienie głodnego człowieka. Kiedy już zbierałam się do wyjścia usłyszałam głośny śmiech na korytarzu i już po chwili w oczom ludzi zgromadzonych w restauracji ukazali się dwumetrowcy obydwóch reprezentacji. Skończyła się moja spokojna kolacja.
-Lilka! Lilka!-usłyszałam wołającego mnie jednego z Włochów. Ten charakterystyczny akcent na końcu świata rozpoznam. Podniosłam się i odniosłam moje rzeczy do okienka.
-Słucham?-zapytałam grzecznie uśmiechając się do nich szeroko. Już na hali pokazali mi jak trzeba się cieszyć nawet z trzeciego miejsca ale tak mi się wydaje, że to był tylko zalążek ich możliwości. Dopiero teraz zacznie się prawdziwe świętowanie.
-Koniecznie musisz do nas przyjść! Będzie impreza!-Ivan chyba chciał mnie zabić tak wymachiwał tymi swoimi łapami.
-Oczywiście, że wpadnę.-wyszczerzyłam się jeszcze szerzej, jeżeli w ogóle tak się da-Tylko może najpierw zjedzcie.
-Tak jest!-zasalutowali, a ja wybuchnęłam śmiechem.
-Grzeczne dzieci. Do zobaczenia na imprezie!-ruszyłam w stronę drzwi ale daleko nie zaszłam bo trafiłam na naszych chłopaków patrz: Zibi, Kuba, Wrona i Drzyzga.
-Dlaczego nas zdradzasz z Włochami i to z nimi będziesz świętować?!-od razu naskoczył na mnie Zbyszek.
-Bo mnie zaprosili.-chciałam ich wyminąć ale mi zagrodzili drogę.
-Ale wpadniesz i do nas?-zapytał Andrzej robiąc minę szczeniaczka.
-Jasne, że tak. Jak uda mi się do Was dotrzeć o własnych siłach to nawet się z tobą Andrzejku napiję.-poklepałam go po ramieniu.
-Ej, ej! Ty Mała nie pijesz!-szybko zareagował Kuba, który wcześniej namiętnie wpatrywał się w telefon.
-Kto nie pije ten nie pije. Kto jest mały ten jest mały. Ale ja na pewno nie zaliczam się do tych pierwszych. Jeżeli mam świętować to po całości.-puściłam mu oczko po czym wyszłam z restauracji i zawołałam windę. Drzwi rozsunęły się już po sekundzie. Chwila i byłam w swoim pokoju. Kuba ma rację, że nie powinnam pić no ale raz na jakiś czas człowiek może się wyluzować i trochę popłynąć. Zwłaszcza, że jest okazja i to nie byle jaka. Zmieniłam sweterek na bluzkę na ramiączka po czym wkasałam ją do spódnicy. Włosy zebrałam starannie w wysokiego koczka po czym poprawiłam makijaż. Usta przeciągnęłam czerwoną szminką i pomalowałam oczy nakładając tusz na rzęsy i cienie na powieki. Uznałam, że gdy usłyszę muzykę to dopiero wtedy się do nich wybiorę bo przecież nie będę sterczeć tak sama na tym korytarzu i czekać aż oni łaskawie się pojawią. Wyjęłam mojego laptopa i zaczęłam zgrywać zdjęcia. Powiedziałam Danieli, że wszystkie zdjęcia pojawią się jutro więc muszę się za to jak najszybciej zabrać. Siedziałam tak wykonując najmniej lubiany moment mojej pracy aż w końcu usłyszałam pukanie do drzwi. Zapisałam wszystkie zmiany i poszłam otworzyć drzwi. Moim oczom ukazał się Daniel. Co on tutaj do cholery robi?
-Cześć. Nie obudziłem Cię?-zapytał szeroko się uśmiechając.
-Cześć. Nie obudziłeś. Przerwałeś pracę.-zaśmiałam się i wpuściłam go do środka.
-No cóż mam nadzieję, że mi to wybaczysz.
-Pomyślę.
-Przyszedłem Ci oddać sweterek bo zostawiłaś na hali. Szukałem Cię ale nie mogłem znaleźć najwidoczniej wyszłaś wcześniej. Więc uznałem, że przyniosę go tutaj.
-O dzięki. Właśnie się tak zastanawiałam, że czegoś mi brakuje gdy wracałam z hali. Dziękuję.
-Do usług.-uśmiechnął się pogodnie i podał mi moją zgubę-Idziesz na górę balować?
-Tak. Na kolacji mnie pozapraszali ale najpierw skończę to co zaczęłam bo nie lubię zostawiać sobie tego tak rozpoczętego.
-W takim razie życzę udanej zabawy i miłej pracy.-otworzył drzwi i już praktycznie cały za nimi zniknął kiedy podeszłam bliżej i tak po prostu go przytuliłam.
-Dziękuję.-powiedziałam. Byłam pewna na 100%, że wiedział za co mu tak naprawdę dziękuję. Oderwałam się od niego, a on puścił mi oczko i ruszył w kierunku windy. Zamknęłam drzwi i wróciłam do mojej pracy. Uznałam, że dodam jeszcze zdjęcia z meczu o 3. miejsce, a finał i dekorację zostawię sobie na jutro. Szybko skończyłam moją pracę i poszłam trochę się zabawić. Obsługa hotelowa i wszyscy goście podobno zostali powiadomieni, że będzie porządna impreza więc nic dziwnego, że nikt się nie pluł o to, że muzyka gra tak głośno, że pewnie słychać ją daleko na dworze. Od razu wpadłam w ramiona tańczącego Dragana na korytarzu. Miał na głowie koronę z papieru. Był bez koszulki w samych spodenkach i klapkach. W jednej z dłoni trzymał butelkę.
-Pij Mała! Pij! Bo jest za co!-wydarł się mimo że stałam obok niego. Wzięłam od niego butelkę i napiłam się z gwinta. Trudno. W razie czego odwiozą mnie do szpitala gdyby coś się miało wielkiego stać. Szybko wkręciłam się w imprezę i po kolejnej kolejce zaczynało mi lekko szumieć w głowie. Jednak zdawałam sobie sprawę, że muszę iść jeszcze do Polaków bo się obrażą jak do nich nie wpadnę i nie po świętuję razem z nimi. Udało mi się jakoś wymknąć niezauważoną z piętra Włochów. W sumie nie było to trudne bo byli już trochę spici. W końcu zaczęli zdecydowanie wcześniej niż ja. Piętro wyżej windą i jestem wśród swoich. W głośnikach leciał polski hip-hop. Wszystkie drzwi były pootwierane. Na korytarzu było małe pobojowisko. Znalazłam nie otworzoną jeszcze butelkę czystej więc wzięłam ją i rozprawiłam się z nią po czym znalazłam chłopaków pijących w jednym z pokoi.
-Może ktoś ma ochotę się ze mną napić?-zapytałam podnosząc do góry butelkę. Po czym przyłożyłam ją do ust i przechyliłam pociągając spoty łyk. Cóż impreza z Polakami była naprawdę ciekawa. Szaleństwo, szaleństwo i jeszcze raz szaleństwo. Nie byłam jedyną panią w towarzystwie bo panowie pozapraszali swoje drugie połówki. Przystopowałam z piciem bo wystarczająco wypiłam z Włochami. Tańcząc z Kubą, który jest zajebistym tancerzem od zawsze, wpadliśmy na inną parę.
-O przepraszamy!-krzyknął Kuba, inaczej się nie dało porozumiewać niż przez krzyk zwłaszcza, że parkiet był na korytarzu, na którym didżej Winiar puszczał najlepsze hity.
-Nic się nie stało.-odkrzyknęła mu jego żona, która tańczyła z Bartkiem.
-O Aga! No to odbijamy!-Rudy od razu zbystrzał gdy tylko zobaczył swoją żonę. Zakochany wariat. Porwał ją i zniknęli za którymiś drzwiami. Spojrzałam na Kurka, który wyciągnął do mnie dłoń. Chyba alkohol trochę mi pomógł bo po chwili wahania poddałam mu moją dłoń, a on ją delikatnie uścisnął i zaczął zataczać kółka kciukiem. Zaczął iść w kierunku pokoju, w którym był alkohol. Chwycił pierwszą z brzegu pełną butelkę i dalej mnie za sobą ciągnąc ruszył w kierunku windy, którą zawołał. Wsiedliśmy do środka i wybrał ostatnie piętro. Nadal trzymał moją dłoń. Żadne z nas nie odezwało się ani słowem przez cały ten czas. Kiedy wysiedliśmy z windy stanęliśmy przed drzwiami na dach. Zdziwiłam się lekko ale nie miałam wyboru. Na zmianę decyzji było za późno mogłam nie podawać mu swojej dłoni i wtedy nie stałabym tutaj gdzie teraz stoję. Wyszliśmy na dwór, a w nasze rozgrzane ciała uderzyło zimne powietrze. Przeszedł mnie dreszcz. Przygryzłam dolną wargę po czym rozejrzałam się dookoła. Moim oczom ukazała się przepiękna panorama Kopenhagi nocą. Wolną dłonią zakryłam sobie usta z zachwytu. Kiedy już oderwałam wzrok od tego pięknego widoku przeniosłam go na Bartka, który za to wpatrywał się we mnie z delikatnym uśmiechem. Puścił moją dłoń po czym otworzył butelkę. Przechylił ją i pociągnął łyk whisky. Następnie podał ją mi.
-Na odwagę.-powiedział, a ja poszłam w jego ślady i napiłam się. Podszedł do jednego z kominów i usiadł na nim luźno zwieszając nogi. Na początku zawahałam się ale poszłam w jego ślady i usiadłam obok niego. Czułam się jak tani sobowtór powtarzający każdy jego ruch.
-Tak sobie myślałem-zaczął patrząc się przed siebie-że w sumie to życie jest do dupy. Po czym przychodziła kolejna myśl, że jednak życie jest zajebiste. Kiedy wyjechałem do Rosji uświadomiłem sobie, że jednak nie mam nic oprócz siatkówki. Cały czas czegoś brakowało. Cóż tego brakowało mi też podczas życia w Bełchatowie gdzie otaczali mnie sami życzliwi ludzie. Brakowało mi tego czegoś dopóki nie zobaczyłem twojej rudej czuprynki. Tych twoich przepięknych niebieskich oczu. Nie usłyszałem twojego cudownego śmiechu. Jednak to nie były te same niebieskie oczy co przed paroma laty. Teraz były chronione przez jakiś mur. Ścianę łez, która tylko uwydatniała ich kolor. Śmiech też nie ten sam. Jakby wymuszony. Jedyne co się nie zmieniło to twoje rude włosy. Na siłę próbowałem pokazać Ci, że kocham Cię jak nikogo innego na tym świecie. Ale ty mnie nienawidzisz. Masz do tego jak najbardziej prawo. W sumie to nie dziwię Ci się. Tylko, że ja to chyba bym nigdy więcej nawet nie chciał patrzeć na taką dziewczynę. A ty siedzisz teraz tutaj obok mnie. Słuchasz tych marnych słów. Pewnie zastanawiasz się co ja sobie w ogóle wyobrażam. Właściwie to ja nie wiem co sobie wyobrażam. Ale tak czy inaczej. Przepraszam.-siedziałam jak zamurowana patrząc się w jego twarz gdy wypowiadał te słowa. Taka spokojna, pokerowa twarz. Jednak gdy przerwał, odwrócił ją w moją stronę i dostrzegłam w jego oczach łzy.
[POSŁUCHAJ] 
-Bartek..-zaczęłam wręcz szeptem, przyłożyłam dłoń do jego policzka i starłam kciukiem jego słoną łzę-Bartek ja, ja-zaczęłam się jąkać, mój głos był coraz bardziej słaby i ledwo co słyszalny, a w oczach gromadziły mi się łzy-Ja Cię kocham.-opuściłam głowę, a łzy zaczęły kapać jak oszalałe, wzięłam głęboki oddech i ponownie na niego spojrzałam-Tak. Kocham Cię.-teraz na moje usta wdarł się jeszcze uśmiech, Bartek siedział zszokowany z lekko rozchylonymi ustami. Wstałam podbiegłam do jednego z krańców dachu i głośno krzyknęłam-Kocham go! Po prostu go kocham!-odwróciłam się i od razu wpadałam w mocne ramiona Bartka.
-Kocham Cię.-wyszeptał przykładając swoje czoło do mojego.
-Kocham Cię.-powtórzyłam i wpiłam się w jego usta. Nasz pocałunek był zachłanny i namiętny. Była w nim cała tęsknota, smutek, żal, rozpacz, miłość, radość i wszystkie emocje jakie zbierały się w naszych sercach i głowach. Kiedy już się od siebie oderwaliśmy przyłożyłam ucho do jego klatki piersiowej, a on delikatnie musnął czubek mojej głowy.
-Serce Ci bije.-powiedziałam.
-Od dwudziestu pięciu lat dla jednej osoby.-powiedział gładząc mnie po plecach.
-Kocham Cię.-ponownie powtórzyłam dwa najpiękniejsze słowa.
-Kocham Cię.-zaśmiał się pod nosem-Będę Ci to powtarzał na każdym kroku. Muszę nadrobić parę lat.
-Ja też.



Macie tą swoją rozmowę! Nie miałabym serca gdybym tego tak nie zakończyła ;)
Epilog w czwartek 8 sierpnia :)

POZDRAWIAM  I  PROSZĘ  O  KOMENTARZE (WŁĄCZYŁAM OPCJĘ DODAWANIA KOMENTARZY ANONIMOWO JAKBY KTOŚ NIE MIAŁ KONTA NA BLOGGERZE) !!!

8 komentarzy:

  1. Dziewczyno, jaki epilog?!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że już kończysz to opowiadanie :) Oby teraz już było tylko lepiej. Końcówka świetna bardzo wzruszająca.

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne!
    Genialne!
    Dziewczyno, świetnie piszesz.
    Naprawdę, czyta się dobrze,a na dodatek wciąga :>
    Bardzo,bardzo mi się podoba,szkoda,że wpadłam tutaj dopiero wtedy kiedy planujesz dodać epilog ;c No cóż,mam nadzieję,że będziesz pisała następne opowiadanie!
    W takim razie czekam na epilog!
    Pozdrawiam,Izaa

    ps.Tyle emocji w jednym rozdziale! Genialne...

    OdpowiedzUsuń
  4. No w końcu się doczekałam ;) Ale gdyby Bartek nie tańczył z żoną Kuby i by na siebie nie wpadli to w życiu chyba nie zdecydowaliby się na szczerą rozmowę ;) A tak to wszystko sobie wyjaśnili. Z niecierpliwością czekam na epilog, choć szkoda, że to już koniec historii Lilki i Bartka ;) Serdecznie pozdrawiam i zapraszam: moja-mala-istotka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Wreszcie! :D
    Zuza, ale obiecuje, że Cię zbesztam jak wymyślisz jakąś śmierć czy chorobę w epilogu! :D
    Osobiście muszę przyznać, że bałam się czytając o Danielu, że coś zamiesza, jednak myliłam się.
    Szkoda, że będę musiała żegnać się z tym opowiadaniem, ale czekam na nową kontynuację pierwszego bloga, jak się nie mylę to już pojutrze? :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowne *.* szkoda, że ta historia za niedługo się skończy ;c Zapraszam do siebie http://nadziejabywazludnymkompanem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeszcze nie epilog! Jestes swietna!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger :) Szczegóły u mnie: http://ona--to--on--siatkarska--przygoda.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń